czwartek, 31 maja 2012

Kulinarne manewry

Wczoraj powiedziałem konkubinie o blogu. Pośmiała się i poprosiła bym nie wypisywał zbyt dużych bzdur. Naprawdę wchodzisz do mnie, pod kołdrę jak do ciepłego pokoju? Tak, z balkonu do pokoju, odparłem. Albo jakbym zakładał nagrzane kalesony. Jakoś jej się to porównanie źle kojarzy. Nie pasuje też nazwa "konkubina". Niby brzmi patologicznie. Jak z kroniki kryminalnej. Racja, to moja ulubiona powieść rzeka.

środa, 30 maja 2012

Miejsce to stan umysłu

Rakowiecka, Myśliwiecka, te nazwy są nijakie. Obojętny jest mrówkowiec na Lizbońskiej czy ulice, którymi biegali powstańcy. Brakuje tego we mnie w środku, chociaż pustki nie czuję. Mam swoją hutę, swoje działki, czołg przy drodze i domek letniskowy pisarki. Z nich składa się dusza, a tylko czasem, gdy spowszednieją, uciekać chcę do wielkiej stolicy. Pooglądać mury ciężko osiadłe, jakby zmęczone po obiedzie i szare. Czasem zachwycę się przy MDMie (chociaż socrealizm nie jest dziś w modzie), nierzadko zadziwi mnie pałac kultury, reklamy zniesmaczą, ludzie przyduszą i już chcę wsiadać, wracać jak najszybciej. Odetchnąć w domu, na ulicy, obok znajomego sklepu, przy którym w dzieciństwie starłem kolano, a do teraz została blizna.